Przegląd zawieszenia w Californii

Ostatnio mam mały kryzys związany z pracą i dla zdrowia psychicznego w środku tygodnia wziąłem wolne. Potrzebowałem odpoczynku… a gdzie najlepiej spędzić miło dzień? Oczywiście w garażu!

Wziąłem się za zawieszenie przednie w Gustawie. Rozbiórka poszła wyjątkowo przyjemnie. Amortyzatory okazały się proste w swojej konstrukcji i rozkręcenie ich nie wymagało żadnych specjalistycznych narzędzi. Miałem troszkę pietra co zobaczę w środku ale zupełnie niepotrzebnie – wszystko wskazuje na to, że poprzedni właściciele dbali o zawieszenie.

Z ciekawostek – do każdej lagi leje się zaledwie 0,06l oleju ATF.

Teraz pozostaje mi kupno uszczelniaczy, oleju, dokładne wymycie wszystkiego i zmontowanie z powrotem.

Moto Guzzi California II rocznik 1982

Jak już wcześniej wspomniałem, w garażu pojawił się gutek. Jestem bardzo zadowolony chociaż nadal się z nim oswajam i chętnie rozkręcił bym go do najmniejszej śrubki w celu złożenia po swojemu.

Myślę, że będzie to znajomość na długie lata.

WP_20170723_20_28_56_Pro

Krótka historia pewnego Gutka zwanego Pomidorem.

W czasach kiedy chodziłem do szkoły średniej, w połowie lat 90-tych,  mieliśmy z kumplem Robsonem pewien zwyczaj. Kiedy tylko zwialiśmy na wagary, gnaliśmy do salonu prasowego w którym to z namaszczeniem oglądaliśmy angielskie gazety motocyklowe. Wtedy właśnie zaraziliśmy się tzw. cafe racerami. Wówczas w Polsce nikt nie wiedział co to jest. Jedynym customami śmigającymi po dziurawych drogach były biedne pocięte Junaki, samy  z silnikami od zaporożca, czasem coś z silnikiem od syreny czy traja na bazie garbusa. Nawet jeśli były jakieś cuda to i tak ciężko je było zobaczyć. Podczas którejś z kolei wizyty w salonie powiedziałem kumplowi, że kiedyś zrobię sobie takiego cafe, choć by się waliło i paliło to dam radę!. Trzeba dodać, że szczytem moich marzeń był wtedy Junak, którego można było nabyć za  ok 1000 złociszy. Cafe to było coś z innej galaktyki.

Na realizację pomysłu czekałem całą dekadę. Co ciekawe, swojego własnego cafe racer’a zbudowałem z pomocą Roberta, tego samego człowieka z którym chodziłem na wagary!

Pomidor bo tak go nazwałem powstawał w wolnych chwilach. Budowa zajęła mi około roku. Bazą było Moto Guzzi V65 w wersji policyjnej z 1988 roku.  Jeździłem nim dobre 7 lat po czym z żalem sprzedałem. Gutka zastąpiła SR.

Resztę możecie zobaczyć na zdjęciach. Jak tylko chwilę, postaram się naskrobać trochę technicznych informacji.