W czasach kiedy chodziłem do szkoły średniej, w połowie lat 90-tych, mieliśmy z kumplem Robsonem pewien zwyczaj. Kiedy tylko zwialiśmy na wagary, gnaliśmy do salonu prasowego w którym to z namaszczeniem oglądaliśmy angielskie gazety motocyklowe. Wtedy właśnie zaraziliśmy się tzw. cafe racerami. Wówczas w Polsce nikt nie wiedział co to jest. Jedynym customami śmigającymi po dziurawych drogach były biedne pocięte Junaki, samy z silnikami od zaporożca, czasem coś z silnikiem od syreny czy traja na bazie garbusa. Nawet jeśli były jakieś cuda to i tak ciężko je było zobaczyć. Podczas którejś z kolei wizyty w salonie powiedziałem kumplowi, że kiedyś zrobię sobie takiego cafe, choć by się waliło i paliło to dam radę!. Trzeba dodać, że szczytem moich marzeń był wtedy Junak, którego można było nabyć za ok 1000 złociszy. Cafe to było coś z innej galaktyki.
Na realizację pomysłu czekałem całą dekadę. Co ciekawe, swojego własnego cafe racer’a zbudowałem z pomocą Roberta, tego samego człowieka z którym chodziłem na wagary!
Pomidor bo tak go nazwałem powstawał w wolnych chwilach. Budowa zajęła mi około roku. Bazą było Moto Guzzi V65 w wersji policyjnej z 1988 roku. Jeździłem nim dobre 7 lat po czym z żalem sprzedałem. Gutka zastąpiła SR.
Resztę możecie zobaczyć na zdjęciach. Jak tylko chwilę, postaram się naskrobać trochę technicznych informacji.
moto guzzi v65 cafe racer
moto guzzi v65 cafe racer
moto guzzi v65 cafe racer
moto guzzi v65 cafe racer